Bronisław Czech patron Szkoły Podstawowej w Nowem Bystrem

W dniu 5 czerwca 1944 roku w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu zmarł czołowy polski narciarz, Bronisław Czech, syn Józefa i Stanisławy z Namysłowskich. ( więcej o rodzicach )

Czech urodził się 25 lipca 1908 roku w Zakopanem, w rodzinie rzemieślniczej. Miał troje rodzeństwa: siostry Stanisławę i Janinę oraz brata Władysława. Od dzieciństwa interesował się narciarstwem, ale z braku własnego sprzętu, musiał jeździć na "deskach" brata. Mając 12 lat zdobył prawdziwe narty, wygrywając zawody zorganizowane przez "Sokoła" i SN PTT. Jesienią 1920 roku zapisał się do Szkoły Przemysłu Drzewnego na dział rzeźby. Poza nauką, którą traktował bardzo poważnie, trenował zimą narciarstwo, a latem, zachęcany przez Mieczysława Świerza uprawiał taternictwo.
W roku 1925 siedemnastoletni Bronisław Czech należał do czołówki polskich narciarzy i to we wszystkich konkurencjach. Pozostał jednak w pamięci jako wspaniały skoczek, który trenując w Jaworzynce, a później w Krokwi, wypracował własny styl, rozwijany przez innych zawodników. W roku 1927 został mistrzem Austrii w biegu złożonym, rok później reprezentował Polskę i St Moritz, a w 1932 w Lake Placid. Podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Garmisch-Partenkirchen (1936) był kapitanem polskiej drużyny, która wywalczyła dobrą pozycję w klasyfikacji ogólnej.
W czasie wypraw taternickich, w których towarzyszyli mu m.in. Antoni Kenar i Stanisław Motyka, Czech zdobył wiele trudnych szczytów. Do jego osiągnięć należy I wejście na Niebieską Turnię południową ścianą (1929), na Żabiego Mnicha południowo-zachodnią granią i na Żabiego Konia północną ścianą (1929) oraz I wejście zimowe na Kozie Czuby północną ścianą (1931). Podczas wyprawy na Zamarłą Turnię w roku 1929 był świadkiem tragicznego wypadku, jakiemu uległy dwie młode taterniczki, Lidia i Marzena Skotnicówne. Był też aktywnym ratownikiem tatrzańskim.
We wrześniu 1932 roku szkolił się na kursie szybowcowym, a w październiku, po uzupełnieniu wykształcenia średniego, rozpoczął studia w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, skąd wkrótce przeniósł się do Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego. W następnych latach reprezentował Polskę na zawodach narciarskich w Innsbrucku, Solleftea, Wengen i w Smokowcu. Jako wielokrotny mistrz kraju w konkurencjach narciarskich, uznawany był za najpopularniejszego i najbardziej wszechstronnego sportowca w Polsce.
Podczas wojny działał w ruchu oporu. Aresztowany 14 maja 1940 roku, po przesłuchaniu w zakopiańskiej siedzibie gestapo "Palace", został miesiąc później wysłany pierwszym transportem do Oświęcimia. Nie zgodził się na propozycję trenowania zawodników niemieckich, choć mogło mu to przynieść wolność. W obozie pracował jako rzeźbiarz, malarz i stolarz. Wiosną 1944 roku ciężko zachorował; przeniesiony do szpitala obozowego, zmarł wkrótce z wycieńczenia. Zwłoki jego spalono w krematorium. Po latach przyjaciele ustawili na Pęksowym Brzyzku (nr 477) pamiątkowy kamień oraz urnę z prochami ofiar Oświęcimia. Na symbolicznej płycie z brązu napis:

Pamięci Bronisława Czecha
narciarza, więźnia Oświęcimia
1908 - 1944

bronislaw_czech-002bronislaw_czech-001bronislaw_czech-004bronislaw_czech-003bronislaw_czechpuchary

Rodzice 

Zbliżał się koniec XIX wieku, z Alwerni do Zakopanego wyjechała dziewczyna o nazwisku Stanisława Namysłowska, nasza bohaterka. Tak zaczyna się ta przejmująca historia. Tak mógłby się również zacząć film o losach młodych ludzi, miłości, rodzinie, radościach i wielkiej tragedii.

 

Zdjęcie rodzinne. Na kolanach mamy Stanisławy mały Bronek, obok jego siostrzyczka Stasia i braciszek Władek. Druga córka, Janina urodziła się później. W środku stoi ojciec Józef, a obok jego brat

  

 O Namysłowskich w Alwerni słuch zaginął. Jeden z najstarszych mieszkańców tzw. starej Alwerni, który chce pozostać anonimowy, mówi, że jego babcia była z Namysłowskich. Według niego przodek tego rodu – Jan Namysłowski – pochodził z Poznania, w Krakowie ukończył konserwatorium, a w Alwerni został organistą. Swoją grą zwrócił nawet uwagę Potockich z Krzeszowic, którzy wynajęli go do uczenia muzyki ich syna, za co miał dostać kawałek ziemi na alwerniańskim wzgórzu. Jan Namysłowski miał podobno ośmioro dzieci z pierwszego małżeństwa i czworo z drugiego. Co stało się z tak licznym rodem, gdzie się rozproszył, dokładnie nie wie. Zapewnia jedynie, że kilka rodzin z Alwerni ma w swoich korzeniach kogoś z Namysłowskich.

    To rozproszenie po świecie było widoczne. Jeden ze stryjów Stanisławy, Karol Namysłowski, założył w 1881 roku w Zamościu, słynną później orkiestrę włościańską, a drugi, Ignacy, odznaczający się także niemałym talentem muzycznym, był organistą w kościele w Krakowie. Po wojnie w Porębie Żegoty organistą, aż do lat osiemdziesiątych, był Ludwik Namysłowski, który mieszkał koło kościoła razem z siostra Karoliną. Ich stopnia pokrewieństwa ze Stanisławą nie udało się ustalić. Ale byli to ostatni Namysłowscy w naszej okolicy.

    Wróćmy jednak do naszej bohaterki. W roku 1878 w księgach parafii Poręba Żegoty (należała do niej Alwernia) zapisano, że 5 maja przyszła na świat w domu pod numerem 58 Stanisława Namysłowska, córka Jana i Franciszki. Chrzest małej Stasi odbył się w dniu urodzin, a rodzicami chrzestnymi byli Jakub Ginalski i Maria Ciesielska.

    O życiu małej Stasi, jej młodości nie wiemy nic. Zapewne chodziła do szkoły jednoklasowej w Alwerni, bo taka już istniała pod koniec XIX wieku. Pewnie miała talent muzyczny, bo w tej rodzinie nie było to zjawiskiem wyjątkowym, ale w owych czasach płci pięknej, zwłaszcza z uboższego stanu, nie wypadało nawet bawić się w jakieś tam muzykowanie. Stanisława Namysłowska nauczyła się więc haftu artystycznego i szycia bielizny. I z takimi umiejętnościami przyjechała pod koniec XIX wieku w poszukiwaniu pracy do Zakopanego. - Prawdopodobnie było to w 1898 roku – mówi Jacek Kapłan – Czech z Zakopanego, jedyny wnuk Stanisławy mieszkający w Polsce.

    - Babcia zamieszkała na Starej Polanie przy ulicy zwanej Chramcówki. Dodajmy, że tę ulicę dobrze znają starsi pracownicy Z. Ch. „Alwernia” SA, gdyż dojeżdżało się nią pod Antałówkę, gdzie przez blisko trzydzieści lat działał zakładowy Dom Wczasowy „Baca”.

    Kilka lat wcześniej do Zakopanego przybył z Podlasia, przez Kraków, gdzie ukończył szkołę rzemieślniczą zdobywając zawód kotlarza, Józef Czech. Znalazł tu pracę jako mechanik kotłowy i palacz w Wodoleczniczym Sanatorium doktora Andrzeja Chramca.

    Nie warto dociekać gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach spotkała się ta para. Jedno jest pewne – 17 maja 1901 roku odbył się ich ślub. Niezbyt może huczny, ale i nie tak znowu cichy, żeby sąsiadki nie miały czego zazdrościć pannie młodej. Chłopaka dostała jak malowanie, kochali się, pasowali do siebie, stanowili dobraną parę. Młodzi zamieszkali przy ul. Chramcówki 2. Z tego małżeństwa przyszło na świat czworo dzieci.  W kolejności: Stanisława (1906), Władysław (1908), Bronisław (1908) i Janina (1916). Ciężar wychowania tej gromadki spadł na barki mamy Stanisławy. Ojciec Józef starał się jak najwięcej zarobić, a w wolnych chwilach oddawał się swoim pasjom – kolarstwu i grze na skrzypcach.

    - W naszej rodzinie – wspomina Jacek Kapłan – Czech, zawsze z uznaniem mówiło się o naszej babci Stanisławie. – Była bardzo energiczna i dobrze zorganizowana. Wychowywała potomstwo i jeszcze dorabiała, żeby nie brakowało na życie, ubranie i kształcenie dzieci. Sama był elegancką panią, zawsze starannie ubraną, co widać na kilku zdjęciach z tamtych lat. – Jak oglądamy zdjęcia – dodaje żona pana Jacka, Barbara, to widać, że i dzieci były zawsze skromnie ale ładnie ubrane. Moja teściowa (Janina) zawsze wspominała, że do komunii św. szła w ślicznie wyhaftowanej sukience, uszytej przez mamę.

    Z biegiem lat sytuacja materialna ulegała poprawie. W roku 1920 opuścili dwuizbową chatę przy Chramcówkach i nabyli dom przy Rynku 5 (obecnie Plac Niepodległości 4), w którym wygodnie było mieszkać. Józef założył tam swój warsztat ślusarsko – kowalski, który prowadził okrągłe czterdzieści lat, a później jeszcze jego syn Władysław.

    Matka często z dumą podkreślała, że Bronek „zdolności muzyczne wziął po mojej rodzinie”, ale talent do rzemiosła artystycznego, do sportu, ambicje i hart miał także po ojcu. Mając dwanaście lat po raz pierwszy wystartował w zawodach narciarskich. Narty wziął od starszego brata Władka, ale z zawodów wrócił już ze swoimi, które otrzymał jako nagrodę za zwycięski bieg. I tak zaczęła się jego wielka kariera sportowa, która trwała aż do wybuchu II wojny światowej. Był wszechstronnym narciarzem, wielokrotnym mistrzem Polski w biegach, skokach, zjazdach, uczestnik mistrzostw świata i Europy, 3-krotny olimpijczyk. A ponadto taternik, ratownik górski, pilot i instruktor szybowcowy, żeglarz i lekkoatleta. W okresie międzywojennym był obok Stanisława Marusarza najwybitniejszym polskim narciarzem.

    Jego karierę i piękne życie przerwał wybuch wojny, a najtragiczniejszym wydarzeniem było aresztowanie i osadzenie w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, gdzie trafił wraz z pierwszym transportem więźniów (posiadał numer obozowy 349).

    14 maja 1940 r., kiedy zabrało go gestapo „Matka i siostra Staszka dłuższą chwilę stały przy oknie nie przypuszczając zapewne, że po raz ostatni spoglądają na najdroższą im osobę”.

    „Jego postawa moralna w obozie najdobitniej objawiła się w momencie, kiedy odrzucił propozycję szkolenia niemieckiej młodzieży, w zamian za wolność… Ostatni list napisał 22.05.1944 r. Już wtedy czuł się bardzo źle, serce odmawiało posłuszeństwa”.

    „Lata morderczej pracy, przebywania w nieludzkich warunkach panujących w obozie sprawiły, że mimo olbrzymiego hartu woli wycieńczony organizm Bronka zaczął odmawiać posłuszeństwa. Gasł w oczach, resztki sił opuszczały go z dnia na dzień, aż w końcu kwietnia 1944 roku ciężko zachorował […] Zmarł 5 czerwca 1944 roku”.

    Symboliczna mogiła Bronisława Czecha znajduje się na Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzysku w Zakopanem.

    Rodzice Bronka jeszcze kilkanaście lat opłakiwali śmierć ukochanego syna. Matka, Stanisława Namysłowska zmarła 2 lutego 1958 r. Razem z mężem spoczywa na cmentarzu przy ul. Nowotarskiej w Zakopanem.

    Jacek Kapłan – Czech, jedyny krewny Bronisława mieszkający w Polsce, od lat zabiega o podniesienie rangi Memoriału Bronisława Czecha i Heleny Marusarzównej (wspaniała narciarka, także zamordowana przez Niemców), który kiedyś był jedną z największych imprez sportowych w Zakopanem. Wierzymy, że to się mu uda i przywracając wraz z memoriałem pamięć o wielkich sportowcach, my będziemy pamiętać o tym, że mama Bronisława Czecha pochodziła z Alwerni.

 

Zbigniew Klatka

 

    PS Cytaty pochodzą z książki pt. „Laury na śniegu” Alfonsa Filara i Michała Leyko oraz z opracowania pt. „Patron Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie”, dr Haliny Zdebskiej. Zdjęcia ze zbiorów rodzinnych, udostępnione przez J. Kapłana – Czecha, który stara się o ich ponowne wyeksponowanie w domu rodzinnym B. Czecha przy Pl. Niepodległości w Zakopanem

źródło